Zadanice, ziarnuszki i zioła, czyli magia ludowa na warsztacie w Zielskiej Kolonii

Zadanice, ziarnuszki i zioła, czyli magia ludowa na warsztacie w Zielskiej Kolonii

    Piękny, słoneczny dzień, Knyszewicze oddalone o 10 km od Sokółki, szutrowa droga, Zielska Kolonia. Wita nas gospodyni Agnieszka Prymaka i zaproszona przez nią Aneta Grzegorzewska – miłośniczka rękodzieła i tradycji ludowej, która od kilku lat zgłębia tradycję motania i dzieli się nią podczas warsztatów.
    Na gości (13 dziewczyn-kobiet z całego Podlasia) czeka gotowana, rozgrzewająca kawa z całą gamą przypraw, a także fermentowana herbata z kolekcji Agnieszki.
    Podczas spotkania Aneta Grzegorzewska opowiada nam o tradycji motania, pokazuje nam przywiezione ze sobą lalki, opowiada o ich historiach i zadaniach, do których zostały stworzone. Są „zadanice”, czyli lalki wspierające realizację życzeń i są pękate „ziarnuszki” wypełnione suchym ziarnem, których okrągłe kształty kojarzą się z zaradnymi gospodyniami domowymi, gotowymi zawsze chronić swe domostwo. Taka jest również funkcja tych lalek – chronić dom przed złymi duchami i niepowodzeniami. Dawniej stawiane były przy piecu lub w innym miejscu będącym sercem domu.
    MOTANKI są lalkami zakorzenionymi w wielowiekowej słowiańskiej tradycji, tworzonymi, by wspierać osobiste marzenia i intencje. Rytuał ich tworzenia zakłada używanie tylko naturalnych materiałów – osobistych tkanin, drewna, ziół. Lalkę tworzy się ręcznie, bez igieł, bez przeszyć, ze skrawków materiałów, tasiemek, które mocowane są wyłącznie poprzez wiązanie. Nie używa się do ich tworzenia ostrych narzędzi, by nie ,,ukłuć losu’’, motanki nie mają też rysów twarzy, by nie zajęły się swoimi sprawami, jednak mają coś znacznie więcej – duszę, która rodzi się w intencji, świadomości, jaka towarzyszy tworzeniu lalki. Niezastąpionym sprzymierzeńcem jest tu także świat roślin, pełen magii, tradycji, ludowej symboliki, pozwalający na ukierunkowanie i wyzwalanie mocy naszych marzeń.
    Przy tworzeniu lalki najważniejsza jest INTENCJA. Dlatego lalkę należy zaprosić do swojego życia, porozmawiać i poprosić o wsparcie. Warto podarować jej upominek, najlepiej coś osobistego – małą ozdobę, tasiemkę, koralik. Swoją „zadanicę” należy traktować jak przyjaciela, mieć ją blisko, pamiętać o niej, sprawdzać, czy czegoś nie potrzebuje, lalką nie należy się chwalić innym, a zwłaszcza nie należy pozwalać, by dotykały ją inne osoby, a kiedy już spełni swoje zadanie, ważne, by okazać jej wdzięczność - należy jej podziękować, godnie pożegnać i spalić lub zakopać w ziemi.
    Wychodzimy z Agnieszką Prymaką w teren, by poszukać wsparcia wśród roślin, odnaleźć swoje rośliny mocy, przytulić się do drzew. Zbieramy ziółka do ugotowania zdrowego kisielku. Po powrocie gospodyni robi nam ziołowe ciasteczka, a my zasiadamy w altanie, rozkładamy przygotowane materiały i zaczynamy tworzyć.
    Oddaję stery intuicji i całkowicie odpływam na 2 h, bardzo dużo czasu zajmuje mi formowanie ,,ciałka’’ motanki, chcę, by ręce były proporcjonalne, by miała piersi, talię i ładne dłonie, medytuję nad technicznymi kwestiami i o ile na początku zajęć dużo rozmawiałyśmy i opowiadałyśmy o sobie, tak teraz każda z nas jest skupiona na własnej lalce, w międzyczasie pijemy ziołowy kisielek i podgryzamy ciasteczka.
    Uporawszy się z uformowaniem lalki, przeczesuję stół w poszukiwaniu tkanin, ostatnio bardzo podoba mi się bałkańskie połączenie czerwieni i turkusu i mojej lalce też to odpowiada, jeszcze parę wstążeczek, spodnia spódnica w kwiaty, spódnica wierzchnia z materiału z Indii, fartuszek z koronki, welon – chusta na głowie, parę ozdobnych tasiemek i moja lalka wygląda zupełnie jak tatarska księżniczka, choć niczego nie planowałam ani nie zakładałam.
    Czas upłynął niezwykle szybko, pora się żegnać, moja lalka przez kilka dni siedzi dumnie na szafce nocnej i nie ma zamiaru nigdzie się chować, jakby mówiła ,,popatrz, jaka jestem piękna’’. Patrzę na nią, daję jej w darze naszyjnik z kolorowych nitek i broszkę z zasuszonych ziół. Po kilku dniach znajduję dla niej wygodne, drewniane pudełko, wymoszczone siankiem, owijam ją w białą tkaninę i chowam, nie wiem na jak długo, myślę, że poczuję, kiedy znów zechce wyjść, a póki co ma powierzone przeze mnie zadanie do wykonania…


Materiał: Ewa Rajżewska–Bieszczad
Na podst.: www.facebook.com/lalkimagiczne/   www.facebook.com/zielskakolonia/

Zdjęcia


Tagi:powiat sokólskiWarsztatyzielska koloniaknyszewiczeEwa Rajżewska–Bieszczadzadanicemotankimagia ludowa

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.