galeria
168 zł miesięcznie – tyle od lipca zapłaci czteroosobowa rodzina w Gminie Sokółka za odbiór posegregowanych odpadów komunalnych. To aż 42 zł od osoby, a w przypadku śmieci niesegregowanych – aż 84 zł. Podwyżka o kolejne 5–10 zł miesięcznie uderza bezpośrednio w portfele mieszkańców, którzy już teraz zmagają się z wysokimi kosztami życia. Mimo to, gmina po raz kolejny pokazuje, że dbałość o domowy budżet obywateli schodzi na dalszy plan.
Podczas XVII Sesji Rady Miejskiej w Sokółce emocje sięgnęły zenitu. Burzliwą dyskusję wywołał projekt uchwały dotyczący ustalenia nowej metody naliczania opłat i wysokości stawek. Choć próbowano uzasadniać wzrost cen, argumenty nie przekonały większości radnych opozycyjnych, którzy stanowczo sprzeciwili się dalszemu drenowaniu kieszeni mieszkańców.
– Czy Gmina Sokółka zamierza zdobyć tytuł najdroższej gminy w regionie, jeśli chodzi o opłaty za wywóz śmieci? – pytał z ironią i wyraźnym oburzeniem radny Tomasz Tolko.
Jego zdaniem mieszkańcy nie mogą już dłużej tolerować braku realnych działań ze strony władz mających na celu obniżenie kosztów systemu gospodarowania odpadami.
Radny wytknął burmistrzom, że od lat nieczynne wysypisko w Karczach pozostaje całkowicie niewykorzystane, choć mogłoby pełnić istotną rolę w lokalnym systemie zarządzania odpadami. Zamiast tego, gmina nie proponuje żadnych konkretnych rozwiązań, które mogłyby zmniejszyć obciążenia finansowe mieszkańców.
– Nie jest prowadzona żadna kampania informacyjna, która zachęcałaby do kompostowania odpadów bio – a przecież to jeden z najprostszych i najtańszych sposobów, by ograniczyć ilość śmieci trafiających do systemu – podkreślił.
Tolko zwrócił też uwagę na wątpliwy sens inwestowania ogromnych środków w budowę centrum przesiadkowego, które nie daje gwarancji samofinansowania, zamiast przeznaczyć te fundusze na projekt realnie wpływający na koszty życia mieszkańców.
– Za te same pieniądze można było rozpocząć budowę zakładu do przetwarzania odpadów, co przełożyłoby się na realne, trwałe obniżenie opłat za ich wywóz – argumentował radny, apelując o rozsądne i długofalowe podejście do zarządzania gospodarką komunalną.
Radny Daniel Supronik nie krył irytacji wobec braku zdecydowanych działań ze strony władz gminy. Zarzucił burmistrzom rażącą opieszałość w podejmowaniu decyzji, która bezpośrednio przekłada się na pogarszającą się sytuację mieszkańców.
– 28 kwietnia wpłynęły dwie oferty na odbiór i zagospodarowanie odpadów – jedna opiewająca na 8,25 mln zł, druga tańsza – na 7,798 mln zł. Mamy początek czerwca, a decyzji jak nie było, tak nie ma! – grzmiał Supronik. – Czy coś jest nie tak z tańszą ofertą, czy po prostu brakuje odwagi, by działać szybko i racjonalnie?
Głos w sprawie zabrała również radna Julita Budrowska, która stanowczo oświadczyła, że nie poprze kolejnych podwyżek opłat za śmieci, skoro nie ma żadnej alternatywy ani planu naprawczego.
Równie stanowcza była Anna Marta Aniśkiewicz, która zarzuciła władzom brak systemowego podejścia do narastającego problemu.
– Nie godzę się na kolejną podwyżkę! Zamiast szukać trwałych rozwiązań, po raz kolejny sięga się do kieszeni mieszkańców. Czy to oni mają płacić za błędy rządzących? – pytała retorycznie radna.
Aniskiewicz zwróciła również uwagę na to, że w sąsiednich gminach opłaty są znacznie niższe.
– W Czarnej Białostockiej ludzie płacą 23 zł od osoby, w Suwałkach – 27 zł. Dąbrowa Białostocka i Kuźnica też mają niższe stawki – 32 zł. Dlaczego mieszkańcy Sokółki mają być traktowani gorzej? Czym się różnią od reszty regionu? – grzmiała, domagając się w końcu konkretnych działań i uczciwości wobec lokalnej społeczności.
Stanowczy sprzeciw wobec planowanych podwyżek opłat za wywóz śmieci wyraził również radny Karol Krokos, który wezwał pozostałych członków Rady do odrzucenia tej niesprawiedliwej decyzji. Jego apel był jasny: nie można dłużej godzić się na przerzucanie kosztów zaniedbań władz na mieszkańców.
Z kolei wiceprzewodniczący Rady Miejskiej, Michał Tochwin, próbował przekonać radnych do zaakceptowania nowych stawek. Przedstawił prezentację, która – jak się okazało – nie wywarła większego wrażenia. Wręcz przeciwnie – spotkała się z krytyką.
Radny Daniel Supronik wytknął Tochwinowi, że pokazywana przez niego prezentacja niczym nie różni się od tej z ubiegłego roku.
– Minął rok, a w kwestii gospodarki odpadami nie zrobiono absolutnie nic. Prezentacja to tylko przykrywka dla braku realnych działań naprawczych – stwierdził z oburzeniem.
Do zarzutów dołączył radny Tomasz Tolko, który podkreślił, że opozycja od dawna deklaruje gotowość do współpracy, by znaleźć rozwiązania obniżające koszty.
– Tyle że z drugiej strony nie ma żadnego odzewu. Osoby odpowiedzialne za politykę odpadową nie przedstawiły dotąd żadnych konkretnych pomysłów – mówił rozczarowany.
Podczas sesji padło też wyjaśnienie ze strony zastępcy burmistrza Antoniego Stefanowicza, który próbował tłumaczyć wzrost stawek faktem, że mieszkańcy wytwarzają coraz więcej odpadów. Przekazał, że w 2023 roku zebrano 6984 tony śmieci, podczas gdy w 2019 roku było to 4871 ton.
Jednak ta argumentacja budzi poważne wątpliwości. W dyskusji podkreślono, że deklaracje śmieciowe złożyło 17 717 osób, choć zgodnie z danymi GUS liczba mieszkańców gminy przekracza 23 tysiące. To rodzi pytania o rzeczywistą skalę problemu i niewydolność systemu, który nie obejmuje wszystkich mieszkańców.
Ostatecznie, mimo sprzeciwu i wielu niepokojących sygnałów, większość radnych zagłosowała za podwyżką: 11 osób było „za”, 7 „przeciw”, a 3 wstrzymały się od głosu.
Dla wielu mieszkańców to wyraźny sygnał, że ich głos nie został wysłuchany, a władze gminy nie szukają realnych rozwiązań, tylko sięgają po najłatwiejsze wyjście – sięgnięcie do portfeli obywateli.
Redakcja