Rękodzieło zamiast mantry - Wioletta Tochwin

Rękodzieło zamiast mantry - Wioletta Tochwin

Jak zaczęła się Pani przygoda z dziewiarstwem ręcznym? Kto zaraził Panią tą pasją?
    Rękodziełem zajmuję się od około 10 lat. Zaczęło się od serwetek robionych na szydełku pod wpływem mojej mamy. Podstaw nauczyłam się na zajęciach technicznych w szkole podstawowej, chociaż pierwszą serwetkę na ocenę zrobiła mi mama :). Później, już na studiach robiłam okazjonalnie serwetki koleżankom w prezencie. Kilka lat temu szukałam sposobu na rozładowanie stresu bez robienia krzywdy innym ludziom w moim pobliżu  (uśmiech). Przeglądając Internet w poszukiwaniu inspiracji, natrafiłam na zdjęcia pięknej biżuterii wykonywanej w technice sutasz. I przepadłam. Na dobrych kilka lat... Ta technika wymaga mega skupienia, staranności oraz ciągłego szkolenia, rozwoju, poszukiwania nowych materiałów i sposobów ich łączenia. Jest stworzona dla ludzi kreatywnych, ale i cierpliwych. Jeden kolczyk robi się kilka godzin albo kilka dni. Zależy od wzoru. Bransoleta albo naszyjnik to baaaaardzo dużo roboczogodzin. Dodatkowo fajne jest tworzenie wzoru w trakcie robienia biżuterii. Najciekawiej jest przy kolczykach. Robisz pierwszy i kombinujesz, wymyślasz, wykręcasz z tasiemek cuda. Efekt końcowy WOW! A potem zdajesz sobie sprawę z tego, że musisz te same tasiemkowe esy-floresy w identyczny sposób powtórzyć na drugim kolczyku... (uśmiech)

Skąd pomysł na robienie przytulanek z włóczki? Czy projekty maskotek wymyśla Pani sama, czy sugeruje się gotowymi wzorami?
    Co do maskotek, to wszystko przez moją córkę Olę. Chodziła i marudziła, a to sweterek, a to czapka, a zobacz jeszcze, mamo, jaka fajna świnka, mamo, jaka fajna lalka, mamo, jaki fajny królik itd, itp... Jak zwykle niezawodny okazał się YouTube i nasze wschodnie koleżanki rękodzielniczki. Zawsze chętne do dzielenia się wiedzą i doświadczeniem. Dopiero teraz doceniam to, że tyle lat uczyłam się języka rosyjskiego. W tym języku jest mnóstwo tutoriali i wzorów. Angielski też bardzo się przydaje. Jak widać nauka języków obcych przydaje się w najmniej oczekiwanych momentach. Korzystam w większości z wzorów gotowych. Darmowych lub płatnych. Są specjalne strony, gdzie dziewczyny sprzedają dokładnie opisane wzory. W większości w języku angielskim. Te mniej skomplikowane są dostępne za darmo. Wystarczy wpisać na YouTube „maskotki“ albo „amigurumi“ i wyskoczy mnóstwo tutoriali. Nic tylko brać nić i szydełko w dłoń, kilogram cierpliwości na kolana i robić. Robienie na szydełku to przede wszystkim liczenie oczek i rzędów. Mnie to bardzo uspokaja. To wymaga skupienia, ale też bardzo wycisza. Z czasem zaczyna się samemu wymyślać wzory lub modyfikować te, które już się zna, żeby nie było nudno. Możliwości jest nieskończenie wiele... Tyle, ile podpowie nam wyobraźnia lub nitka, którą akurat gdzieś się zobaczyło i po prostu nie można jej było zostawić samej na półce (uśmiech).

Dużo czasu zajmuje Pani średnio praca nad jedną zabawką?
    Zabawkę robi się różnie. Kultowa już owieczka zajmuje około 7 godzin. Proste formy tyle się tworzy. Natomiast bardziej skomplikowane jak lalki, to już kwestia 2-3 dni. Czasami 4, jeżeli ubranko jest bardzo wymagające, czyli sukienka czy płaszczyk robione na drutach.

Kim są głównie wielbiciele, nabywcy tego typu przytulanek?
    Najczęściej zabawki chcą mamy (śmiech) i najśmieszniejsze jest to, że dziecko chce coś innego niż mama albo w innym kolorze.My dorośli czasami chcemy uszczęśliwiać dzieci na siłę i według własnego „widzimisię“... Bo tak naprawdę co komu przeszkadza, żeby lalka miała zielone włosy? Albo królik był niebieski czy różnokolorowy? Tylko wyobraźnia nas ogranicza, a my dorośli czasami o tym zapominamy i próbujemy narzucać swoją wizję świata dzieciom, które są o wiele bardziej kreatywne niż my.
    Robiłam też zabawki na prezenty dla dorosłych ludzi. Jak się okazuje, w każdym z nas siedzi dziecko, które lubi się do czegoś przytulić. (uśmiech)
    Zabawki robię z bawełny, którą można prać, a wypełniam kulką silikonową, która jest antyalergiczna. Można się przytulać do woli (śmiech), dzieci lubią np. gryźć zającom uszy. Wrzucamy potem delikwenta do pralki tzn. maskotkę, a nie dziecko  (uśmiech) i znowu może używać go jako gryzaka. (uśmiech)

W jaki sposób można zamówić lub kupić robione przez Panią zabawki?
    Zabawki zamawiają klienci przez profil na fb BooBoo &Co albo na moim prywatnym profilu. Najczęściej to są ludzie, którzy mają już dosyć wszechobecnej “chińszczyzny” i bylejakości.

Czy jest to wciąż tylko pasja, czy już praca przy masowej produkcji?
    Rękodzieło nigdy nie będzie masową produkcją, ponieważ z samej definicji rękodzieła wynika, że przedmioty wykonywane są ręcznie. A ręce mają określony przerób:) i czasami chcą, i muszą odpocząć. Nawet jeśli się robi wzór po raz kolejny, to po prostu pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Musi być tyle i tyle rzędów i oczek, nosek musi być wyszyty, oczka też. To wszystko zabiera czas. A czas to też pieniądz. U nas się tego nie rozumie i nie ceni. Jeszcze. Myślę, że powoli się zmieniamy i chcemy mieć coś fajnego, innego, ale i dobrze wykonanego, z dobrych jakościowo materiałów.
    I dopóki sprawia mi frajdę robienie maskotek i odkrywanie nowych wzorów, to będę je robić. Jak mi się znudzą, to przecież jest tyle możliwości (uśmiech), tyle rzeczy do odkrycia i zrobienia. W moim życiu nie ma czegoś takiego jak nuda. Zawsze coś wymyślę.  (uśmiech)

Jak widzi Pani przyszłość z pluszakami i rękodziełem, czy może być to sposób na życie i własny biznes?
    Na dzień dzisiejszy, po kilku latach zajmowania się rękodziełem mogę stwierdzić, że pozostanie to moją pasją i hobby. Ciężko się utrzymać w Polsce z rękodzieła. Cały czas jesteśmy jeszcze na etapie niedoceniania pracy rąk. Zdaję sobie sprawę, że to kwestia mentalności, jak i wysokości zarobków. Czasami człowiek by bardzo chciał, a go nie stać. Czasami spotykam się też z opinią: “Tyle pieniędzy za kawałek włóczki?" Zawsze wtedy mówię: „Proszę iść do pasmanterii, kupić sobie kawałek włóczki i samemu zrobić coś. Cokolwiek. I wtedy porozmawiamy o TYM «kawałku włóczki»“.
    Podsumowując, rękodzieło to fantastyczny sposób na zapełnienie wolnego czasu i zarazem relaks. Liczenie oczek jest jak mantra  (uśmiech) uspokaja. Rękodzieło jest tak szerokim pojęciem, że każdy znajdzie coś dla siebie. Coś, w czym może się realizować i spełniać, urzeczywistniać swoje wizje albo zwyczajnie odstresować po pracy na etacie. Fajnie jest stworzyć coś od zera. Pomysł, projekt, dobieranie materiałów, samo tworzenie to fajny, przynoszący ogromną satysfakcję proces.

Dziękuję za wspaniałą rozmowę i mądrość wplecioną w oczka prac rodzących się w Pani wyobraźni i dłoniach.

 

*Amigurumi -  japońska sztuka szydełkowania wypychanych zabawek. Maskotka amigurami charakteryzuje się zdeformowaniem nazywanym chibi (głowa nieproporcjonalnie duża wobec tułowia, małe kończyny itp.).
*Tutorial - samouczek podany prostym językiem, objaśniający krok po kroku jak wykonać dany produkt, działanie itp.

 

 

Rozmawiała
Patrycja A. Zalewska
fot. FB BooBoo&Co.

Zdjęcia


Tagi:wywiad

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.