Recenzje - do poczytania do, posłuchania...

Recenzje - do poczytania do, posłuchania...

Eric - Emmanuel Schmitt "Księga o Niewidzialnym

Wydawnictwo Znak 2012

Czy w dobie gwałtownego postępu technicznego, cyfryzacji, nauki oraz wyrachowania, cynizmu i ateizacji, pisanie o "Niewidzialnym" ma jeszcze sens? Cóż, jeśli robi się to tak, jak Eric - Emmanuel - Schmitt, to jak najbardziej! Dlaczego? Bo "Księga o Niewidzialnym" to przede wszystkim zbiór pięciu wspaniałych opowiadań, w których istotną, choć nie dominującą, rolę odgrywa Bóg, wiara i duchowość. Eterycznie balansują na granicy baśni i twardej rzeczywistości. Każde z nich jest świetnie napisane, zawiera wyrazistych bohaterów, utrzymuje idealne tempo narracji, porusza różne problemy i nie zostawia czytelnika obojętnym. Już same w sobie są genialną literaturą. Eric - Emmanuel Schmitt nie jest zaś szalonym neofitą. Nie wciska nam nachalnie swojej jedynej słusznej koncepcji. "Niewidzialny" w jego utworach, może być dla nas żywą osobą, bądź postacią fantastyczną. Nie wpływa to na jakość książki. Natomiast to co "Niewidzialne" to wartości jakie pielęgnujemy, albo zabijamy. Odczujemy to na własnej skórze jako ból lub ulgę, to zależy od nas. Bo to przede wszystkim książka o ludziach. O ich systemie wartości, relacjach, większych i mniejszych szczęściach, zmartwieniach, troskach i pytaniach o sens. Mądra, wzruszająca, nostalgia miesza się tu z radością. Koegzystencję człowieka z Bogiem najlepiej oddaje cytat Hucza, bo jeśli Bóg to życie: "Umarłbym bez ciebie, ty byś beze mnie nie istniało". I tak to wygląda u Schmitta. Polecam wszystkim, którym pustka i zwątpienie wdziera się do serc.

 

Bonobo "Migration" Wydawnictwo

Ninja Tune 2017

Bonobo "Migration" jest pierwszą, tegoroczną płytą, jaka wpadła w moje ręce. Cóż mi więc pozostało, jak nie napisać właśnie o niej? Za projektem Bonobo kryje się w zasadzie jedna osoba - Simon Green, natomiast jego wytwórnia Ninja Tune to marka, która wyrobiła sobie już grono fanów. Wydając m.in. elektronikę i chillout i tym razem dostarcza nam dokładnie to, czego od niej oczekujemy. Bonobo relaksuje, łagodzi i uspokaja rozbiegane myśli. Jak to robi? Symfonia dźwięków to słowo klucz. Na tej płycie wszystko płynie. Syntezatory i maszyny perkusyjne przeplatają się z brzmieniem fletów, pianina, gitar, skrzypiec i klarnetów. Tworzy to rodzaj współczesnej muzyki klasycznej (może trochę na wyrost, bo to downtempo, ambient, breakbeat, ale coś w tym jest). Nie forsuje nam uszu, a wlewa się przez nie delikatnie do głowy i wędrując wzdłuż rdzenia, rozluźnia całe ciało. Kompozycje są długie, dzięki czemu można w pełni się w nich rozsmakować. Ta muzyka maluje pejzaże pod powiekami. Magia? Może, ja powiedziałbym, że kunszt i talent, a przede wszystkim ukierunkowanie i plon wieloletniej pracy. Nawet w mocniejszych i szybszych momentach, tło stanowi delikatność pobrzmiewająca w zakamarkach. Gdybym był lekarzem, a Bonobo medykamentem, rekomendowałbym je w reklamach, jako cudowny środek na wszelkiego rodzaju nerwicę, niepokoje i lęki. Zatem kiedy szef krzyczy, portfel chudnie, a przejeżdżający samochód ochlapał ci nowe buty breją z topniejącego śniegu, nie mścij się na sobie rozbijając pięści o ścianę, ale włącz "Migration" po powrocie do domu. Pomaga.

Marcin Dębko
 

Tagi:powiat sokólskirecenzjamarcin dębko

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.