Peeselowsko-Budrowskie igrzyska w Sokółce.

Peeselowsko-Budrowskie igrzyska w Sokółce.

 Piszę ten list przede wszystkim dlatego, bo chciałem tą drogą podziękować dla naszych, lokalnych, sokólskich mediów, za umożliwienie mi zapoznania się z przebiegiem ostatniej sesji Rady Powiatu.

Ze względu na wielkie wydarzenie sportowe, jakim są Igrzyska w Rio, na żywo widziałem tylko małą część sesji, ale ta cudowna technologia 21 wieku jaką jest internet, daje możliwość powrotu w czasie do czegoś, co widza (w tym przypadku mnie) ominęło.

Kiedy na spokojnie, z przerwami na kolejne transmisje z Igrzysk Olimpijskich, zakupy czy kawę obejrzałem sobie całą sesję, doszedłem do spostrzeżeń pozornie dotyczących różnych tematów, ale układających się w jedną całość, którą można podsumować jednym zdaniem:

w Sokółce trwa wojna „starego” z „nowym”.

To stare jest uparte, złośliwe, zapiekłe, czepiające się jak przysłowiowy pijany plota, a jak tego płota do przyczepienia się nie ma – to go musi wymyślić.

I zderza się z tym „nowym”: konkretnym, pracowitym, nauczonym dzięki pracy w korporacjach nowoczesnych form zarządzania, dbającym o grosz publiczny i (w przeciwieństwie do „starego”) kulturalnie się zachowującym.

To umowne „stare” reprezentował na sesji przewodniczący Rady i wieeeeloletni sokólski starosta, pan Budrowski. Tym „nowym” był pan starosta Rećko.

Ot, widać postęp dotarł do Sokółki także i w kwestii jakości kadr rządzących naszym powiatem.

Gołym okiem było widać, że pan Budrowski nie wyzbył się (no bo w pewnym wieku jest to chyba niemożliwe) nawyków prominenta, który rozstawia wszystkich po kątach, „tyka” państwowego urzędnika, pozwala siebie na żenujące, grubiańskie wycieczki osobiste w rodzaju „pan jest grzeczny chłopiec”, czy przechodzi na obcesową formę „jak pan nie wiesz”.

No taki typowy relikt z minionej epoki, który przypadkiem znalazł się w epoce nowej.

Pan Rećko, mając kilkanaście godzin na przygotowanie wypowiedzi na sesji (a jakże by inaczej - z zaskoczenia zwołanej, w czasie, gdy starosta był zagranicą na urlopie) w klarowny sposób pokazał, że peeselowska awantura była zwykłą hucpą.

Rozróbą w stylu najgorszych zachowań opozycji oglądanych w transmisjach z obrad sejmu.

Ja peeselowców nawet rozumiem: ponieważ pisowski program 500+ został w naszym regionie entuzjastycznie przyjęty, postanowili zrobić cokolwiek, żeby zaistnieć. No to zrobili sesję nadzwyczajną, bo nic innego nie potrafią.

Parafrazując stare, rzymskie powiedzenie: zamiast chleba – zrobili igrzyska.

Co do pana Budrowskiego, to sprawiał wrażenie, jakby nie doszedł do równowagi po „szkoleniowym” rejsie z dyrektorem Biernackim do Szwecji i Danii, gdzie najwyraźniej ostro bujało i skutki tego bujania trwają do dziś.

Przykre, że jakakolwiek próba usprawnienia pracy urzędu, racjonalizacji wydatków, wywołuje zawistną reakcję i opozycji i radnych udających koalicję.

Ale jako chrześcijanom wypada dla pana Budrowskiego życzyć dobrego zdrowia, bo skoro osiągnął wiek emerytalny, to czas najwyższy z wnukami się bawić, ogródkiem nacieszyć, krzyżówki dla opóźnienia starzenia się umysłu porozwiązywać i Sokółce i jej mieszkańcom – spokój dać.

A wszystkim Sokółczanom przekażę optymistyczną wiadomość: „nowe” każdego dnia zwycięża w Polsce, to i nie ma możliwości, żeby w Sokółce było inaczej, dlatego z ufnością możemy patrzeć w przyszłość. I tę najbliższą, i tę za 2 lata, kiedy znów pójdziemy do wyborów samorządowych, żeby podsumować kto i jak Sokólszczyźnie służył.

Czytelnik

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.