Liryczny wymiar sportu - Mateusz Władysław Połuszańczyk

Liryczny wymiar sportu - Mateusz Władysław Połuszańczyk


Moja przygoda z poezją rozpoczęła się ponad dwadzieścia lat temu. Miałem 6 lat, kiedy siostra przeczytała mi wiersz pt. „Kruk“ Edgara Allana Poe. Ten utwór bardzo mną wstrząsnął. Wtedy zaczęło kiełkować we mnie zamiłowanie do poezji. Długo szukałem pomysłu na siebie. W wieku 16 -17 lat dojrzałem do tego, żeby podążać w kierunku jej tworzenia. 

Czy edukowałeś się w tym kierunku?

Mateusz Połuszańczyk: Nie, nie wzorowałem się na swoich autorytetach. Wybrałem własną drogę, często wyboistą i usłaną doświadczeniami, nie zawsze dobrymi. Ktoś dawno temu rzekł do młodego, zdolnego poety z aspiracjami: „Jak możesz mówić, że „jesteś”? Ciebie nie ma. Przeżyj coś, doświadcz czegoś. Zakochaj się, zatańcz na ulicy, obudź sąsiadów śpiewem o czwartej nad ranem, pędź na przebój, nie zapominając, co tak naprawdę masz do zrobienia”. Trzymam tę naukę głęboko w duszy i z perspektywy czasu zerkam na utwory, które wtedy powstawały. Dostrzegam brak iluzji podparty postępem. Bardzo ewoluowałem od tamtego momentu, choć wciąż ośmielam się twierdzić, że jestem poetyckim pielgrzymem niższego rzędu.

Masz kogoś, kto Cię wspiera w tym co robisz, jest Twoim mecenasem?

M.P. Tak, oczywiście. Jest kilka osób, które ostatnio zaczęły mnie wspierać, między innymi nasza słynna sokólska poetka - Barbara Chomko. Bardzo sobie cenię znajomość z nią. Moim zdaniem jest najlepsza i długo nie będziemy mieć artystki takiego formatu. Z drugiej strony na horyzoncie literackim pojawiają się tacy prozaicy jak chociażby Edward Horsztyński, mój znajomy, a od niedawna wasz redaktor. On kiedyś świetnie skwitował moje utwory: „Ty może i lepszy jesteś w poezji, ale w prozie nigdy mnie nie prześcigniesz”. Ma trochę racji. Niedawno na portalu www.szuflada.net ukazała się recenzja zbioru wierszy mojego autorstwa pt. „Frazy Księżyca“, a także opublikowano kilka utworów z tego tomiku. Ponadto od jakiegoś czasu współpracuję z pewną osobą w kwestii wydania wspomnianej pozycji literackiej, planujemy też zorganizowanie wieczoru autorskiego. Jesteśmy na dobrej drodze.

W jaki sposób zaczynasz tworzyć wiersz?

M.P. Często słyszę, że proces tworzenia wiersza wygląda tak, iż ludzie siadają nad kartką i nie mają natchnienia, a nie trzeba ślęczeć nad kartką. Wystarczy podnieść głowę i obserwować. W moich wierszach jest dużo obserwacji. Staram się żyć w symbiozie ze światem, z ludźmi, wczuć w ich historie, w ich cierpienia. Czerpię również ze swoich przeżyć, ale głównie z ich. Ludzie myślą, że natchnienie przyjdzie, że to jest coś niesamowitego i wiersz sam się napisze, podczas gdy tak naprawdę inspiracje „leżą na ulicy“, wystarczy się rozejrzeć. Zazwyczaj w dzień jestem nieosiągalny, bo odsypiam. Nocą piszę wiersze oraz redaguję felietony dla strony www.nbalabs.pl

Właśnie w nocy są do zebrania najlepsze myśli. Wówczas mogę się skoncentrować, przemyśleć wszystko, popatrzeć, poczuć ponownie, wcielić się w jakąś rolę chociaż przez chwilę. Dość interesujące jest to, że większość utworów zaczynam pisać od końca, od puenty. Tak, wiem. Artyści są dziwni. Taki jest proces tworzenia wiersza. 
W 2014 r. postanowiłem wraz z Katarzyną Poloczek - poetką krakowską - założyć grupę artystyczną pod nazwą „Imperatyw Poetycki“. Wydawało mi się, że jest to strzał w „10”. Zebrało się świetne grono ludzi. Niestety, grupa nie przetrwała z uwagi na to, że chyba tylko ja i Kaśka rozumieliśmy istotę oraz cel powstania „Imperatywu“. Chodziło o to, że człowiek siedzący gdzieś na ławce, na wsi może lepiej obejmować umysłem świat niż ludzie na najwyższych stanowiskach, żyjący w metropoliach. Często tak bywa. Chcieliśmy tzw. zwykłym ludziom pokazać, że oni też mogą tworzyć świat, że wystarczy mieć chęci do tego, żeby coś zdziałać. Reszta członków szukała raczej „grupy wsparcia“, niż miała chęć zmieniać świat na lepsze.
Lubię personifikować poezję. Nienawidzę stwierdzenia: „Podoba mi się twoja poezja”. Poezja nigdy nie będzie moja, poezja jest niczyja. Jeżeli przyjdzie do nas, wówczas może być gościem w naszych domach, duszach, sercach. Poeta to taki ktoś, komu brakuje słów, a przynajmniej powinno ich brakować, ponieważ wtedy uwalnia się w nim pragnienie poszukiwania tychże słów, czasem wyrazów. Wyrazów uznania, dezaprobaty, miłości, tęsknoty. Napisałem kiedyś wiersz dedykowany poezji pt. „Sonet wszeteczny“, gdzie przedstawiam ją jako kurtyzanę, która włóczy się od gospody do gospody, wszystkich odwiedza, ale zawsze do mnie wraca. Bowiem bardziej ceni kupca, niż jego gotówkę.


Do czego ludziom jest potrzebna poezja?

M.P. Myślę, że poezja jest ludziom potrzebna do czytania świata, samego siebie, odnajdywania w wersach swoich przeżyć, uczuć. Służy wyprawom, celem których jest odkrywanie tego, że ktoś - być może - tak samo cierpi, raduje się tak samo. Za pośrednictwem poezji identyfikujemy się z innymi.

Uważasz, że w dzisiejszych czasach jest wiele osób, które potrafią odczytać, zrozumieć język poezji naszpikowany symbolami, metaforami?

M.P. I tu dochodzimy do sedna piękna poezji, ponieważ ja mogę napisać wiersz, który każdy odbiorca odczyta, zrozumie po swojemu. Na tym polega uniwersalność poezji. Kiedyś publikowałem na portalu www.poeto.pl, często byłem tam wręcz atakowany przez fanatyków religijnych, którzy nie odczytywali dobrze moich wierszy. To trochę bolało, bo jestem człowiekiem wierzącym, ale pogodziłem się z takim układem sił.

Co poza poezją?

M.P. Redaguję i dokonuję korekt teksów, prowadzę stronę www.doubleimpact.com.pl poświęconą pięściarstwu, głównie naszemu, lokalnemu. Jestem dość blisko z UKS Boxing Sokółka, z Tomkiem Potapczykiem, Pawłem Wierzbickim, który w tym roku przeszedł na zawodowstwo. Motorem napędowym mojego życia zawsze był sport. Mój tato powtarzał jak mantrę następujące słowa: „Ty byłbyś dobrym komentatorem sportowym”. Odpowiadałem mu: „Tato, z moją dykcją to raczej nie, ale teksty redagować mogę”. Po jego śmierci postanowiłem na dobre zająć się sporządzaniem tekstów sportowych. Zaczynałem od żużla na ogólnopolskim portalu www.zuzelend.com, potem była przygoda z koszykówką w serwisie www.enbiej.pl, gdzie szansę wykazania się dał mi Paweł Mocek, z którym pod dziś dzień współpracuję na www.nbalabs.pl. Ten świat mnie wciąga, tam mogę się realizować i nie wypowiadam się wyłącznie o sporcie. Gdybym pisał tylko o sporcie i nie zawarł w tym jakiejś myśli własnej, poetyckiej, nie miałoby to większego sensu.

Trudno chyba połączyć sport z poezją?

M.P. Aktualnie opracowuję cykl felietonów „Trash Talker“, gdzie opowiadam o największych zakapiorach w historii najlepszej ligi koszykówki. Mogę tam zawrzeć kilka myśli poetów z dawnych lat, chociażby wspomnianego na wstępie Edgara Allana Poe czy Oscara Wilde’a. Wielu ich się tam przewija. Odwołuję się też do współczesnych autorów np. Krzysztofa Cezarego Buszmana. I to mi się podoba. Niebawem rozpoczniemy serię artykułów na Double Impact, w której będziemy prezentować magazyn „Boks“, ukazujący się w latach 70-80. Każdy znajdzie tam coś ciekawego i wartościowego. Ostatnio poznałem człowieka, który jest kolekcjonerem tychże magazynów, lecz póki co nie zdradzę jego tożsamości. Poprzez ten cykl będziemy zachęcać ludzi, również dorosłych, do przyjścia na salę bokserską UKS Boxing i uczestniczenia w treningach.

Jak nawiązałeś kontakt z osobami parającymi się literaturą, mówię o ludziach spoza naszego terenu?

M.P. Za pomocą portalu www.poeto.pl. Wtedy była to strona działająca bardzo sprawnie. Tam napotkałem wiele osób z Polski. Tych, z którymi chciałem nawiązać bliższy kontakt, znam już osobiście. Są to osoby zazwyczaj niespełnione, tzn. spełnione w życiu, a niespełnione w poezji. A szkoda, gdyż na tego typu serwisach jest multum nieoszlifowanych diamentów. Wcześniej wrzucałem wiersze na www.miastopisarzy.pl, gdzie połączyła mnie dozgonna przyjaźń z wyjątkową autorką, którą właściwie miałem okazję gościć w Sokółce pod koniec lipca bieżącego roku.

Czy z pisania da się wyżyć?

M.P. Oj, o to jest raczej trudno, chyba tylko Stephen King może powiedzieć, że zarabia na siebie jako autor powieści. Może jeszcze twórczyni Harry’ego Pottera – J.K. Rowling. Że nie wspomnę o Krzysztofie Ibiszu czy Katarzynie Cichopek. A tak na poważnie - niewielu się
odważy powiedzieć, że zbijają grubą kasę na literaturze. Pomimo tego, będę cały czas podążał w kierunku rozwoju literackiego, ale także dziennikarskiego.


Masz swój ulubiony wiersz z własnej kolekcji?

M.P. Oczywiście. Chyba każdy artysta ma swoje ulubione dzieło, które jest jego flagowym utworem bądź tworem. Jest to „Oda do ciemności“. Natomiast jeśli chodzi o wiersz ponadczasowy, to – przez wrodzoną skromność - podkreśliłbym wagę „Sonetu priorytetowego”.


Oda do ciemności

Ciemności ukochana! Sukiennico nocy!
Wtop się w łaski, niczym wiersza strofa
Pozwól zmierzyć układ gwiazd proroczy
Postradanych zmysłów labirynt Cyklopa

Kochanko zmierzchu! Otul nieuczciwie!
Zakreśl szczyptę magii wrażliwości łuną
Ogniem przyświecaj wyprawie gorliwej
W Aresowym gaju daj skraść złote runo

Bezsenności damo! Finezjo księżycowa!
Zmieć pod dywan świat, który doskwiera
Jeno Twym obliczem butę swą zachowam
W prometejskie szlaki będę jak przechera

O, przeklęty świcie! Blask świecy dogasa!
Sprzecznymi uczucia, gdzie myśli zawiłe
Wiersz złoty pozostał! O, klątwo Midasa!
Nocy, nie odchodź, pobądź jeszcze chwilę


                                 Mateusz Połuszańczyk
 

Dziękuję za rozmowę i życzę jak najszybszego wydania pierwszego tomiku wierszy - "Frazy Księżyca".

Również dziękuję, życząc całej redakcji Info Sokółka prestiżowej nagrody Grand Press. Pozdrawiam czytelników!

Z Mateuszem Władysławem Połuszańczykiem rozmawiała Patrycja A. Zalewska

Zdjęcia


Tagi:Sokółkapowiat sokólskipoezjaPołuszańczyk

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.