Leonarda Szubzda: „Co chcesz - weź z tego wiersza, wszystko jest Twoje…”

Leonarda Szubzda: „Co chcesz - weź z tego wiersza, wszystko jest Twoje…”

Pani Leonardo, przede wszystkim bardzo gratuluję, bo nie miałam dotąd okazji, ostatniego tomiku „Dziewczyny”. Pozostaję w zachwycie nad formą i treścią. Jest perfekcyjny, kompletny, dopracowany pod każdym względem – estetycznym także. Długo powstawał? Czy od razu miała pani na niego pomysł, czy ten rodził się w trakcie pracy pisarskiej?

Dość długo - oczywiście z przerwami. Z „Dziewczynami” było tak, że złożyłam wniosek o stypendium do Marszałka Województwa Podlaskiego tak w ostatniej chwili, nawet byłam pewna, że go nie dostanę, dostałam… no i wtedy trzeba było szybko, bo w ciągu pół roku zrealizować ten pomysł. Zaczęłam myśleć, czasu nie ma - a książka ma być (uśmiech). Ale na szczęście - ten pośpiech wyszedł jej na dobre. Najpierw napisałam cykl wierszy. Sądziłam, że będą one stanowiły tomik. Pomysł, by połączyć je z opowiadaniami o dziewczynach, powstał niemal tuż przed złożeniem wniosku o stypendium.

Jak pani sama odbiera „Dziewczyny” po tylu miesiącach od premiery i po dziesiątkach spotkań z czytelnikami? Jaka dociera do pani od nich informacja zwrotna?

To moje kolejne, twórcze dziecko. Bardzo lubię tę książkę, może dlatego, że osoby, o których pisałam, są mi bardzo bliskie, ale też dlatego, że to uniwersalna opowieść o nas wszystkich - o dziewczynach. Cieszę się, że mogłam opowiedzieć o losach kilku chociaż, zwyczajnych-wyjątkowych dziewczyn. Tyle ich niedostrzeganych wokół nas... Dostaję dużo pozytywnych sygnałów - o wzruszeniach, refleksjach, wywołanych wspomnieniach... Także podziękowań za to, że postawa bohaterek (Bronki, Teresy, Grażyny, Luby...) pomaga inaczej spojrzeć na własne problemy i pokonywać je. To mnie, jako autorkę, bardzo cieszy.

Muszę przyznać, że od zawsze pani poezja była w mojej świadomości, ale ilekroć sięgałam dawno, dawno temu do pani wierszy, jakoś nie trafiały do mnie. Dziś wiem, że byłam za młoda, trzeba było przejść w różnych butach kawałek życia, doświadczyć trudniejszego także. „Dziewczyny” dla mnie to furtka, także do wcześniejszych pani tomików.

Tak jest, że się dojrzewa do pewnych rzeczy, ale też do tego, że nie musi podobać się wszystkim – wszystko, a szczególnie wiersze, które są troszkę innym sposobem mówienia o świecie, o życiu. Uważam, że: dla wszystkich są gazety codzienne, dla niektórych - są wiersze... Piszemy od czasów starożytnych o tym samym - o życiu, o miłości, przemijaniu. Teraz mam już taką dojrzałość osoby w odpowiednim wieku, nie ma we mnie naporu ani smutku, że ktoś o mnie nie pamięta. To, co dostaję od życia, od Boga - to i tak bardzo wiele i za to wszystko dziękuję. Nie mam żalu, że nie otrzymuję tysiąca pochwał dziennie, ale na przykład jedną na 3 miesiące - i to też wystarczy. (uśmiech)

Czytając pani poezję, odnosiłam wrażenie, że panią bardzo dobrze znam…

Poezja jest zawsze autobiograficzna, bo nie można inaczej opowiedzieć o świecie, o czymś bardzo ważnym, nie przepuszczając tego przez siebie. Jestem osobą z bagażem przeżytych lat, wielu doświadczeń i czegoś o życiu się dowiedziałam… może ciągle za mało.

A co panią ukształtowało jako poetkę?

Każdy człowiek dostaje na urodziny prezent od Boga - zdolności, rozum, urodę, charakter… ja dostałam „wierszopisanie”. Ponadto, jak większość dzieci żyjących w trudnym powojennym czasie, bardzo lubiłam czytać książki. One rozbudzały wyobraźnię. Poznawałam i podziwiałam bogactwo języka, możliwości i różnorodność użycia słów, piękno poezji i środków artystycznych. To było niejako naturalne, że już w szkole podstawowej próbowałam układać „rymowanki”. Duże znaczenie miał również bardzo bliski kontakt z przyrodą, znajomość otaczającego świata, świadomość bycia jego cząstką.

Mam taką refleksję, że pani poezja – stoi na straży, niestety, odchodzącego już analogowego świata, który jest w silnej opozycji do naszej mocno już cyfrowej rzeczywistości… Rzadko wywołujemy zdjęcia – gromadzimy je na dyskach twardych naszych komputerów, zamiast zaproszenia na urodziny – tworzymy 'wydarzenie' na portalu społecznościowym i 'zapraszamy' znajomych…

Cóż, świat się zmienia. Tak zawsze było i będzie. Trzeba pamiętać jednak, że nie wszystko nowe znaczy lepsze, nie wszystko stare i niemodne - trzeba odrzucić. Oczywiście korzystam z nowoczesnych udogodnień, jednak wciąż lubię pisać wiersze długopisem, oglądać zdjęcia „papierowe” i spotykać się z ludźmi w „realu”, widzieć reakcję rozmówcy, jego twarz, oczy, słyszeć głos… Spotkanie z drugim człowiekiem to najpiękniejsza przygoda, w której obie strony coś sobie nawzajem dają.

O pani poezji pisze się, że jest w nurcie małego realizmu – zagęszczenie szczegółów ze zwyczajnej codzienności pomaga ocalić odchodzący świat i oswoić przemijanie?

Tak, sztuka w ogóle, w tym także poezja, próbuje ocalić umykające i niepowtarzalne chwile. Pokazać, że życie to niekończące się trwanie i odchodzenie - pór dnia i roku, cykl wschodów i zachodów, przylotów i odlotów, kwitnienia, owocowania, narodzin, młodości, starości i śmierci... Cóż, gdyby nie było śmierci, życie - według mędrców - nie wydawałoby się nam takie piękne. Jesteśmy cząstką Wszechświata i podlegamy jego prawom. Zamiast buntować się, należy dbać o to, by nadać życiu sens.

Czytając „Dziewczyny”, wysnułam, nie wiem, czy słusznie, że DZIEWCZYNAMI jesteśmy całe życie, a kobietami się stajemy – poprzez wszystkie progi, które mamy do przejścia: dojrzewanie, pierwsze uczucie, związki, macierzyństwo, utrata matki… dużo ról mają Dziewczyny i pewnie czasem trudno o balans i bycie po prostu sobą…

Oczywiście, dobrze jest być (w przypadku osób rodzaju żeńskiego) całe życie dziewczyną - mieć młodą duszę, młodzieńczą wrażliwość, porywające marzenia… Cieszyć się z ról przypisanych do płci, te role nas wzbogacają. Nie są ciężarem, to skrzydła pomagające wzlatywać w przestworza. Najważniejsze to w każdej z tych ról pozostać całą sobą, nie połówką jabłka, jak to się często mówi. To zła matematyka. Jeden plus jeden to zawsze dwa, kobieta i mężczyzna, dwa odmienne światy, które razem muszą stworzyć swój wszechświat. Kobiecość jak wszystko nie jest doskonała, ale to element konieczny do piękniejszego świata. Także męskiego.

Bohaterki pani ostatniego tomiku to siłaczki, mierzą się z trudną, a czasami arcytrudną codziennością. Dziś czy dawniej łatwiej było Dziewczynom?

Warto pisać o „siłaczkach” każdej epoki. Ich postawa wobec życia może stać się inspiracją dla zagubionych, sfrustrowanych często bez powodu, innych dziewczyn. W każdym czasie żyje się inaczej, jest inny poziom życia i inne problemy. Nie da się tego jednoznacznie porównać i ocenić. Trzeba starać się nie zagubić najważniejszych wartości w tym - darowanym tylko raz i na krótko - życiu.

Pani ostatni tomik stał się moim ulubionym prezentem dla kobiet z różnych okazji…

To miłe, dziękuję. Czasem sama zachęcam nie tylko do kupowania swoich książek, ale mówię, by zamiast kupować coś chińskiego, plastikowego i nijakiego - kupić książkę, ona zostanie na zawsze, a może okaże się dla kogoś ważna w jego życiu.

Jaki pani ma stosunek do swoich tomików, kiedy już wyśle je pani w świat, kiedy myśli tam zawarte nie są już tylko pani własnością?

Książki to są nasze dzieci, które nosimy w sobie wiele, wiele miesięcy. Nawet jeśli tysiąc osób powiedziałoby, że im się książka nie podoba - to ja i tak ją kocham, nic tej miłości nie odbierze i nie zmieni, nawet gdyby to był nieudany tomik - to nadal jest on mój. Trzeba brać odpowiedzialność za to, co się wysyła w świat.

Jest pani ambasadorem naszego miasta…

To prawda, bywam w wielu miejscach, w których reprezentuję Sokółkę. Lubię to miasto, związałam się emocjonalnie od dawna z naszą, piękną ziemią i tak już zostanie. Zawsze powinien być ktoś, kto to powie głośno: jest tu pięknie! Bo ludzie nie umieją mówić o pozytywach, tylko kiedy coś można skrytykować - to wtedy słychać taki wielogłos...

Rozedranka Stara 21 to, jak mniemam, bardzo ważny adres na mapie pani życia?

Tak, Rozedranka Stara to ważne dla nas miejsce, bez telewizji, prasy, medialnych śmieci i zgiełku świata. Można przysiąść na wydeptanym progu i powrócić do minionego czasu, zadziwić się jego zwyczajnością, codziennymi cudami, wolnością ptaków... Jestem stąd, z Ziemi Sokólskiej, która mnie jakoś ukształtowała. Jej polodowcowy krajobraz (niestety, tak brutalnie teraz niszczony) daje mi siłę. Tutaj czuję się najlepiej.

Twórczość plastyczna i pisanie dla młodego odbiorcy – to wątki bardzo poboczne w pani twórczym działaniu czy też stałe jej elementy…

Twórczość plastyczna bierze się także z mojej wewnętrznej potrzeby wyrażenia siebie w opisywaniu świata. Pokazywane na wielu wystawach prace posłużyły również do zilustrowania kilku tomików wierszy. Natomiast wiersze dla dzieci powstawały przede wszystkim na narodziny i kolejne urodziny naszych wnucząt, a także jako ilustracje do ich rysunków.

Co roku młodzież w konkursie recytatorskim mierzy się z pani poezją, zasiada pani także w konkursowym jury… Jakie to uczucie usłyszeć własny wiersz w czyjejś interpretacji?

Konkurs Recytatorski w Korycinie, rozpoczęty 17 lat temu z inicjatywy pani Małgorzaty Glińskiej i co roku organizowany przez nią, kolejne panie dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury i władze Gminy (wszystkim pięknie dziękuję) jest dla mnie za każdym razem wzruszającym przeżyciem. Interpretacja wierszy wzbogacona młodością i emocjami recytatorów, także ich urokiem - jest niezwykłym doświadczeniem dla autora. Pięknie dziękuję recytatorom wszystkich edycji, także nauczycielom i opiekunom za przygotowanie i udział w konkursie.

Chciałam zapytać o brak tytułów w pani wierszach…

Tytuł jest najtrudniejszą rzeczą, którą można wierszowi nadać, unikam wyjmowania z tekstu paru słów, żeby znalazły się one w tytule, pozostawiam też jakąś przestrzeń swobody czytelnikowi. Co chcesz - weź z tego wiersza, wszystko jest do wzięcia, wszystko jest Twoje, może sam nadasz potem tytuł…

Pani poezja jawi mi się jako mocno aforystyczna… Pani Dziewczyny „z niczego budują dom” albo „całe życie kochają tego samego / mężczyznę” - chyba już podkradłam pani te wersy na własny użytek...

To bardzo dobrze, jeśli autorowi uda się znaleźć najważniejsze dla wiersza słowa. Czasem są one początkiem, bywa też, że w czasie pisania zostają przeniesione na koniec utworu i stanowią jego pointę. Pisanie to twórczy wysiłek, szukanie słów, dobieranie środków artystycznych do momentu, aż uda się powiedzieć najpiękniej coś ważnego. Wtedy wiersz staje się samodzielnym bytem, oddziela się od autora i wędruje do czytelnika skazany na jego łaskę...

Czy powstają już nowe wiersze? Nad czym teraz pani myśli-pracuje?

Teraz jestem często zachęcana, żeby napisać coś o chłopakach i przyznaję, że rodzą się we mnie pomysły, które może uda się zrealizować.

Ale rozumiem, że to jest taka wewnętrzna ochota, a nie presja czytelników?

Tak, bez wewnętrznej potrzeby nie da się napisać prawie niczego, nie umiem pisać na zapotrzebowanie.

Serdecznie dziękuję pani za rozmowę i za „Dziewczyny”.

Aneta Tumiel

 

Leonarda Szubzda - sokółczanka, poetka, autorka 8 tomików poetyckich. Laureatka wielu konkursów literackich. Ostatni tomik pt. „Dziewczyny” uplasował się najwyżej w Plebiscycie Czytelników Nagrody Literackiej im. W. Kazaneckiego. Uhonorowana Nagrodą Specjalną Starosty Sokólskiego Piotra Rećko - Sokoły 2017.

Zdjęcia


Tagi:aneta tumielLeonarda SzubzdaDziewczyny

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.