galeria
Czesław Biziuk "Epopeja jednego życia rodu Biziuków na ziemi sokólskiej"
Wydawnictwo Białystok 2017
"A pamiętasz jak było kiedyś?" - powiedzą współczesne nastolatki za jakieś pięćdziesiąt lat. Czasy zawsze miło się wspomina, prawda? Nawet te trudne i mroczne. To w końcu część naszego życia. Narzekamy na obecne, to fakt, lecz gdy tylko przejdą w minione, wracamy do nich z rozrzewnieniem. Powspominajmy zatem z dziadkiem Czesławem. Ogień wesoło trzaskał w kominku. Dziadek usiadł wygodnie w bujanym fotelu i zapaliwszy fajkę, zaczął snuć swą opowieść. Mówił o beztroskim dzieciństwie, spędzonym w międzywojennej Sokółce, zapachu szkolnej ławki, gorących namiętnościach i przelotnych znajomościach, trudach i zaletach pierwszej pracy i służby wojskowej, wybuchu II wojny światowej, założeniu rodziny. Z jego pamiętników powstała książka będąca połączeniem sagi rodzinnej, powieści łotrzykowskiej, retrospektywy, autobiografii, romansu, opracowania historycznego i epopei wojennej. Dziadek wykazuje się w niej bogactwem słownictwa, wrażliwością, reporterską rzetelnością, fenomenalną pamięcią, poetyckim opisem i wyczerpującą charakterystyką postaci. Na upartego można przyczepić się do ciągłości narracji, która bez podziału na części potrafi zmęczyć i urywa się jak mariacki hejnał oraz nic nie wnoszącego zakończenia, ale po co? Droga dziadka jest sinusoidą, która nie była w stanie go złamać. Hartem ducha mógłby obdzielić połowę współczesnego pokolenia. Z okładki spogląda na nas przystojny młodzieniec o bystrym spojrzeniu i zawadiackim uśmiechu. Nasz przodek, wybitny współmieszkaniec i człowiek, z którego możemy być dumni. Zróbmy wszystko, by on był dumny z nas. Warszawiacy mają swojego Stanisława Grzesiuka, my mamy zatem Czesława Biziuka (podwójny rym, spróbujmy jeszcze raz). Który po sobie dał nam monolit, choć nie był w Dachau i nie grał na bandżoli. "Epopeja jednego życia" jest książką unikatową, gdyż ukazała się w nakładzie zaledwie stu sztuk. Nie chciałbym zepsuć jej wyjątkowości, ale namawiam do batalii o dodruk.
Marcin Dębko
Tagi:marcin dębko recenzjaCzesław BiziukEpopeja jednego życia rodu Biziuków na ziemi sokólskiej